Misja w lokalizacji 27. prawdopodobnie stanowi najbardziej niebezpieczną część wyprawy. Gęste chmury pokrywające punkt planowanego lądowania promu skutecznie rozpraszają światło lasera skanującego. Również kamery z silnym powiększeniem okazują się nieskuteczne. Kilka godzin temu wysłano niewielką sondę, która po wykonaniu przelotu przez szalejąca na wysokości kilkunastu kilometrów burzę miała wykonać i przesłać na pokład statku zdjęcia. Sonda spisała się wzorowo, nie zawiódł nawet najbardziej newralgiczny element jej konstrukcji – rozkładany w trakcie wyhamowywania żagiel – jednak błędne okazały się być proponowane odległości gruntu od warstwy chmur. Zaraz po wejściu sondy w burzę okazało się, że powierzchnia planety ma zupełnie odmienne odmienne od przewidywanego ukształtowanie. Zamiast położonych dużo niżej niż chmury niemal gładkich jak stół nizin sonda napotkała ostre szyty górskich łańcuchów, które jak noże wbijały się w burzę. Nie zdążyła przekroczyć niedostępnej dla aparatów i czujników warstwy naelektryzowanego powietrza szalejącego w formie zawieszonych w gazie pyłów i odłamków. Zamiast przesłanych zdjęć zespół obsługujący sondę otrzymał informacje o jej rozbiciu się o któryś ze szczytów.

– Nie zdołacie wyhamować jej na czas. Nawet najnowocześniejsze sondy nie cechuje sterowność porównywalna z naszymi promami.

– Nie sugerujesz chyba...

– Powinniśmy spróbować wylądować. W razie problemów zawsze możemy unieść statek i wybrać inne miejsce do przekroczenia burzy.

– Sektor bezpieczeństwa nie przyzna wam zgody!

– Zrozumieją, że to jedyna opcja. Weźmiemy najmniejszy z promów i najlepszego pilota. Przy zachowaniu odrobiny zdrowego rozsądku ryzyko jest minimalne. Ogranicza nas jedynie ładowność statku, ale uznajmy, że jest to rekonesans. Wylądujemy, rozejrzymy się, zbierzemy jeden czy dwa obiekty i szybko wrócimy.

– Zagrożenia, jakie mogą was spotkać...

– Nie są mniejsze niż te, które mogliśmy zastać w przestrzeni kosmicznej. Do cholery, pokonaliśmy czterdzieści lat świetlnych! Mogliśmy zginąć już trzydzieści razy!

– Ale nie zginęliśmy, a ty chcesz teraz po raz trzydziesty pierwszy kusić los... ale niech będzie. Warunkiem jest bezwzględne zabieranie jedynie ochotników. Organizatorzy misji pozwolili ci na wiele, ale nie na wydawanie rozkazów ryzykowania życiem. Jeśli ktoś jest na tyle głupi, by z tobą polecieć, dobór naturalny się nim zajmie...

śluza hangaru okrętu Viatorem

 

 DALEJ