Manewr, który na upartego można nazwać "lądowaniem", skutkuje sporą wyrwą w koronach drzew. Uszkodzone silniki wciąż jednak umożliwiają powrót na orbitę. Po zajęciu stosunkowo stabilnej pozycji przez prom pasy bezpieczeństwa odpinają się, a boczne drzwi otworzyły się wraz z wysuwająca się rampą. Naciskając kilka przycisków wysłałeś sygnał na statek z informacją, że udało wam się wylądować.

– Sprawdźcie, czy nie odnieśliście żadnych obrażeń. Ranni niczego tu nie odkryjemy.

Rozładunek sprzętu polega na zbieraniu z podłogi najbardziej istotnych elementów. Patrząc na wbitą w oparcie jednego z foteli pokrytą przemysłowymi diamentami tarczę piły, myślisz: "dobrze, że jednak nie wszystkie miejsca w promie zostały zajęte".

Ruszacie najszybciej jak to możliwe. Otaczający was las w niczym nie przypomina tych, które można oglądać w muzeach prezentujących naturalny wygląd rodzinnej ziemi jeszcze niecałe dwa stulecia temu. Obiekty, które między sobą nazywacie "drzewami" nie mają z ich oryginalnymi odpowiednikami nic wspólnego prócz wysokości. Ich powierzchnia jest łuskowata i szorstka, a gęsto usiane wyrostki nie są zakończone liśćmi. Zamiast gęstej korony zielonych blaszek ponad Twoją głową rozpościera się plątanina coraz cieńszych łuskowatych wyrostów. Z pozoru zielona powierzchnia mieni się wieloma barwami, jednak głównie ciemnymi. Do wysokości około pół metra ponad gruntem otaczające was drzewa i skały pokrywa intensywnie żółta i lekko pulsującą śluźnia.

– Może czegoś takiego właśnie szukamy? – mówisz z uśmiechem do reszty niewielkiej załogi – Nie jest to jakiś niezwykle urodziwy organizm, ale stanowi dowód na istnienie życia we wszechświecie poza naszą macierzystą planetą.

– Zbierzmy próbkę i zwijajmy się stąd, burza staje się coraz bardziej intensywna.

śluźnia pokrywająca większość powierzchni w lesie

 

 DALEJ